piątek, 8 lutego 2013

Książka naprawdę warta polecenia


Jennifer Cody Epstein „Malarka z Szanghaju”
 
Jeżeli ktoś czytał choćby „Wyznania gejszy”Arthura Goldena, to z pewnością zainteresuje się i tą powieścią. Znajdziemy tutaj dużą dawkę miłości, pasji, dążenia do celu, determinacji… Jennifer Cody Epstein główną bohaterką swojej powieści czyni Pan Yuliang – znaną malarkę z początku XX wieku. Kanwą powieści jest biografia artystki, jednak autorka snuje własne wątki, prowadzi życiem Yuliang od kurtyzany do artystycznego atelier, za sprawą swojej wyobraźni. Podróżuje z nią z Chin do Francji i z powrotem. Nie ma bowiem zbyt wielu informacji na temat prawdziwego życia pan Yuliang. Wiadomo, że zostawiła po sobie ogromną spuścizną – ponad 400 dzieł sztuki, które teraz warte są miliony. Sama artystka natomiast zmarła biedna i schorowana.

Książka jest wielowątkowa. Odnajdziemy w niej opowieść o życiu w chińskim burdelu, pozycji społecznej i traktowaniu kobiet, dążeniu do zmian, miłości, odwadze. Poruszone zostały również sprawy polityczne – koniec cesarskich Chin, narodziny komunizmu, walka z władzami, zaczątki rewolucji. Choć mniej uwagi autorka poświęca temu wątkowi, to jest on ważny i uwidacznia wpływ władz na pozycję artystów, jak również zwykłych urzędników.
Dzięki autorce możemy zagłębić się w chińskie tradycje – poznać prawa rządzące życiem różnych warstw społecznych. Z bliska przyglądamy się życiu kurtyzan, pod czujnym okiem Matki Chrzestnej. Widzimy, że nie ma tam przyjaźni, prawdy, spokoju. Każdy dzień podszyty jest lękiem, złością, plugastwami, wymaganiami. Wszystko kręci się wokół pieniądza.

I w końcu najważniejszy wątek powieści – prawdziwa, głęboka miłość Pan i Zanuhy. Miłość pełna zrozumienia, wrażliwości, oddania, porozumienie serc i dusz. Miłość, która dodaje skrzydeł, popycha do działania. Miłość, która potrafi wybaczać i nawet na odległość tysięcy kilometrów, być podporą w trudnych chwilach.
Życie nie oszczędzało Yuliang. Musiała wiele z siebie dać, aby zostać tym, kim została. Przeszła wiele trudnych chwil – jednak upór, determinacja, wiara w siebie i miłość męża, pozwoliły osiągnąć cel.

Polecam wszystkim!!                         

 

2 komentarze:

  1. Hej, co Cię rzuciło do Suwałk? :) Niewielu w Suwałkach blogerów, ale pewnie znajdziesz kilka osób:)

    OdpowiedzUsuń
  2. podoba mi się Twój blog, zwłaszcza ciasteczka z m&m'sów :) na epwno będę wpadać!

    zapraszam na kulinarne rozdanie i na indyka w pomarańczach!
    www.cookplease.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń